Bieszczady nigdy nie przestaną zadziwiać… czyli bieszczadzkie drezyny rowerowe po raz pierwszy
Bieszczady nigdy nie dadzą się znudzić. Można przecież 25 raz wejść na Tarnicę, 6 raz jechać Bieszczadzką Kolejką Leśną, enty raz plażować nad Wetlinką, zachwycać się każdym bukiem i to za każdym razem i o każdej porze roku… i nigdy dość! Takie to są te Bieszczady. Ale i zaskakiwać nie przestają. Kto by pomyślał, że znów można usłyszeć miarowy stukot kół na bieszczadzkich zarośniętych już torach!? Janusz Demkowicz (pomysłodawca i człowiek, który wcielił myśl w realia) dodał kolejną wisienkę na bieszczadzkim torcie i uruchomił bieszczadzkie drezyny rowerowe! Nie lada przedsięwzięcie ale i efekt nie byle jaki… Ba! Znakomity!
Uherce Mineralne (które za niedługo zaczną chyba pretendować to bieszczadzkiej miejscowości numer jeden!… bo sama nazwa jest piękna, browar z Wielką Niedźwiedzicą… a teraz jeszcze drezyny! ) są główna bazą bieszczadzkich drezyn. Po torach linii kolejowej nr 108 pociągi już dawno nie jeżdżą. Ale za to my możemy jeździć. W Uhercach znajduje się dworzec, który sam w sobie jest super – pomysłowo urządzony z kultowymi kolejowymi elementami wystroju. Stąd można jechać drezyną w dwóch kierunkach: na Zagórz albo na Ustrzyki Dolne. Bardziej wymagająca jest chyba ta pierwsza ale chyba tez i ciekawsza no i krótsza. Po drodze można zwiedzać ruiny zamku Sobień, cerkwi prawosławnej w Zagórzu czy ruiny klasztoru w Zagórzu.Wyprawa drezynowa potrwa ok. 5 godz.na tej trasie.
Cena za drezynę to 108 zł (łatwo zapamiętać, bo taki numer ma ta linia kolejowa Zagórz – Krościenko), co na 4 osoby wychodzi całkiem nieźle. Drezyny mają swój rozkład jazdy więc warto wcześniej się zapoznać… albo zawsze można zaczekać na dworcowej poczekalni na następny kurs.
Absolutna rewelacja. Przeżycie zupełnie inne niż wszystko. Bieszczadzkie zakamarki oglądane z siodełka tandemu drezynowego przy rytmicznym stukocie kół… bezcenne! Trzeba będzie tu wrócić i zakosztować tej przygody w stronę Ustrzyk Dolnych.