Obrazy malowane przez sztuczną inteligencję

Catskill Mountain (lipiec 2010)

Cóż można zrobić gdy jest się po nocnej piątkowej zmianie, ale mając do dyspozycji całe pół soboty w zanadrzu (przed weselem o godzinie 15.00)? Ano można się wyspać, iść do fryzjera i prasować kreację. Można. Ale można też wsiąść w samochód, zgarnąć koleżanki ze szkolnej ławki i pojechać w najbliższe góry (3 godziny jazdy w jedną stronę razem z błądzeniem).

Catskill Mountain

Catskill Mountain

Najbliżej okazały się Catskill Mountain (nie wiem czy nazwa pochodzi od tego, że zabijali tam koty, ale jest ciekawa i choćby dlatego należało tam pojechać). Po drodze zatrzymujemy się na kawę, aby kierowca nie zasnął za kierownicą, a potem jeszcze na małą przerwę przy pobliskim sadzie. Tutaj poszłyśmy na opędy, czyli ładnie rzecz ujmując nazrywanie tyle jabłek ile bluzka włożona do spodni pomieści, bez zgody właściciela. Tutaj chciałam oczywiście usprawiedliwić ów czyn – jedna osoba z ekipy pierwszy raz w życiu widziała jabłoń i jabłka na drzewie (a nie w markecie) i była tak zafascynowana (czy w Chinach nie maja jabłoni tylko same wiśnie?), że nie sposób było przejść obok tego obojętnie. Tu spędzamy blisko godzinę – radości nie ma końca, zjadamy niebotyczne ilości jabłek, leżymy pod drzewem, potem się na nie wspinamy,  potem robimy zapasy na drogę i ukłon w stronę właściciela i zmywamy  się niespiesznie. A to dopiero początek dnia.

Mari podczas zdobycia Mt. Wittenberg

Mari podczas zdobycia Mt. Wittenberg

Trochę błądzimy zanim znajdujemy miejsce gdzie możemy wyjść na szlak, w końcu się udaje i w promykach wschodzącego słońca ruszamy po przygodę. Niespiesznie idziemy przez las. Urządzamy sobie piknik na polance, opalamy się do słońca. Dopada nas małe lenistwo ale jednak decydujemy się wstać i iść na najwyższy pobliski szczyt Mt. Wittenberg (1152 m n.p.m.). W prawdzie pobliska Mt. Slide jest najwyższym szczytem Catskill, nie mniej jednak tamta jest zarośnięta, a stąd mają być piękne widoki na pobliskie góry. Warto było przezwyciężyć to małe lenistwo popiknikowe i tu wejść.

blog 3

Gdzieś na szlaku

Widok z Mt. Wittenberg (1152 m n.p.m.)

Widok z Mt. Wittenberg (1152 m n.p.m.)

Cały dzień jest parno, słońce świeci, wilgotność powietrza bliska 90%, marzymy o zimnej coli albo lodach śmietankowych. Nikt by się na spodziewał, że w drodze powrotnej na szlaku spotykamy starszego Pana ze Straży Parku z lodówką na plecach – cóż można przecież mieć rożne potrzeby. Ciekawość bierze górę i wdajemy się z nim w rozmowę aby wyjaśnić motywy takiego działania. Okazuje się, że Park robi promocję i pracownicy w najbardziej upalny  dzień w wakacje wychodzą na szlaki z lodówkami na plecach pełnymi lodów i rozdają zaskoczonym turystom! Ależ miałyśmy szczęście. Promocja była dobra, chwyt marketingowy zadziałał – na pewno tu wrócimy. Jakżeż te lody smakowały.

Promocja na szlaku :)

Promocja na szlaku :)

Jest cudowna pogoda, na prawdę chciałoby się tu zostać na dłużej, ale trzeba pomału wracać z powrotem. Po zejściu na dół mijamy taki mały sympatyczny potoczek, kąpiel w którym okazuje się być bardzo orzeźwiająca (w zasadzie już by nie trzeba było brać prysznica przed weselem).

Termin: lipiec 2010
Czas: 1 dzień
Ekipa: Min, Mari, Goł