Obrazy malowane przez sztuczną inteligencję

co nieco wokół Londynu

Pisałam jakis czas temu o tym, jak to szczęśliwcy są obok nas, a my obok nich… no więc zmagania z brytyjską przygodą poza granicami miasta mają swój ciąg dalszy, pewnie ciut ciekawszy, bo jakoś tak wiecej przestrzeni, więcej nieba nad głową i więcej zielonego. Aby urozmaicić sobie zwiedzanie miasta i kolejnych muzeów, co drugi dzień wyjedżamy gdzieś za miasto… a jak! Już nie pamiętam, jak to leciało chronologicznie, ale przecież nie to jest istotne, a wrażenia z poszczególnych miejsc. Poniżej parę miejsc które dałyśmy radę przeżyć w tak krótkim czasie:

Łaźnie w Bath

Łaźnie w Bath

1. Odwiedzić łaźnie w Bath. Bath szczyci się obecnością na liście UNESCO, i choćby sam ten fakt zachęcił do wyjazdu właśnie tam mimo iż to 160 km od Londynu. Wedle celtyckiej legendy odkrycia leczniczych wód dokonano tu już w XIX wieku p.n.e. Jednak dopiero Rzymianie,  stworzyli tu największe na północ od Alp uzdrowisko, budując liczne łaźnie i kąpieliska. Zmienili nazwę miasta na Aquae Sulislegendy, Dziś jest to miasto z dużą ilością turystów. Wstęp do łażni nie taki tani, bo cos kolo 11 £ i do tego nie można z nich skorzystać tylko pozwiedzać. Nie mniej jednak warto.

Brighton_2012 (44)

Royal Pavilion w Brighton

2. Poopalać się na plaży w Brighton. Choć, opalanie to może przesadzone słowo… bo leżenie na plaży w spodniach, kurtce, swetrze i chuście trudno określić takim mianem, ale twarz do słońca była wystawiona i na pewno trochę promyków złapała. Piękna pusta kamienista plaża nad kanałem La Manche, bryza morska, cisza – to wszystko składa się na to, że ten dzień można nazwać pięknym. Jest tutaj ponadto parę ciekawych rzeczy do zobaczenia. Na przykład Roual Pavilion z XVIII w. , potem w XIX w. przebudowany w stylu hindi, z ogromnymi kopułami w kształcie cebuli, minaretami, wielkimi smokami zamontowanymi na suficie, żyrandolami w kształcie drzewa. Całkiem ciekawe miejsce. Oczywiście trochę czasu spędzamy też na molo Palace Pier, patrząc gdzieś tam hen w morze.

Kamienny krąg w Stonehenge

Kamienny krąg w Stonehenge

3. Stanać w sercu kamiennego kręgu w Stonehenge o zachodzie słońca.  Było to przeżycie nie byle jakie. Nikt mi nie powie, że Stonehenge jest przereklamowany i nie robi wrażenia… bo robi. I to jakie. W związku z tym, iz jest to dalsza cześć wycieczki – wygranej i wszystkie wydatki mają być zrefundowane… planujemy sobie prywatne zwiedzanie kamiennego kręgu, o zachodzie slońca, po zamknieciu już dla normalnego ruchu turystów i to z możliwościa ponad godzinnego eksplorowania tego miejsca (taka atrakcja kosztuje 98 £, więc normalnie to by mi to do glowy nie przyszło…). No więc zwarte i gotowe o poranku czekamy w umówionym miejscu, przewodnik spoźnia się 2 godziny, awięc napięcie rośnie, ale za to spuszczają pare funtów z ceny. No i ruszamy… ale nie dojechalismy daleko, bo po paru kilometrach mamy stłuczkę z polskim busem, no więc kolejna godzina spędzona na czekaniu na nowy transport… ale jedziemy dalej.

W środku kamiennego kręgu

W środku kamiennego kręgu

Z drogi faktycznie wyglada to jak jakieś tam kamienie poukładane… nic specjalnego. Prawdopodobnie gdybysmy skorzystały ze zwiedzania standartowego, takie wrażenie pozostałoby (no bo idąc gęsiego, za tlumem po scieżce w odległości 50 m od kręgu, nie mogąc wejść tam i stanąć po środku no to jak…). Deszczowa pogoda, delikatne mgielki dodają uroku temu mijescu. Chyba każdy kamień z kazdej strony obfotografowałam. Nieprawdopodobne. Zdecydowanie polecam jako jedno z miejsc, które no po prostu trzeba zobaczyć.

Uniwersytet Oksfordzki

Uniwersytet Oksfordzki

4. Odwiedzić mury Uniwersytetu Oksfordzkiego. Oksford położony jest w regionie określanym jako Dolina Tamizy – jednym z najbogatszych regionów Unii Europejskiej pod względem PKB na mieszkańca (i tu warto wspomnieć o miejscu o najniższym PKB na mieszkańca w Europie… Mołdawia, tam dopiero musi byc ciekawie). Ano, ucząc się w takich murach, w takim otoczeniu to i motywacja do nauki jest wyższa zapewne. Stanęłyśmy tez na schodach, gdzie kręcili jedną ze scen z Harrego Potera (nie ogladałam, ale taka ciekawostka).

Dom gdzie urodził się Szekspir

Dom gdzie urodził się Szekspir

5. Zastanowić się nad frazą „Być albo nie być…” pod domem Szekspira. Urodził się on i zmarł w miasteczku Stratford-upon-Avon. Jest to bardzo piękne, małe, klimatyczne miejsce. Miasto jest popularnym ośrodkiem turystycznym, średnio rocznie odwiedza je 3,5 mln turystów z całego świata. Rzymska nazwa miejscowości brzmi Strata Via, po polsku: Brodnica. Została tak nazwana ze względu na znajdującą się tam płytką przeprawę przez rzekę Avon. Brakło tylko czasu na popływanie łódką po tej rzece, bo aż zachęcała do teo na każdym kroku.

6. Odwiedzić Warwick Castle. Jest to średniowieczny zamek położony w miejscowości Warwick w środkowej Anglii. Warwick Castle został wybudowany w 1068 r. przez Wilhelma Zdobywcę nad rzeką Avon. Chyba jest to bardzo popularne mijesce bo turystów tysiące, tłum ludzi, ciężko było gdzieś usiąść chwilę w spokoju. Ale widoki z murów całkiem zacne. Gdyby nie było to po drodze to może byśmy tam nie zajechały, ale tak to nie można było przejechać i nie zaglądnać. Nic to jedziemy dalej.

Kew Gardens

Kew Gardens

7. Zachwycić się nad każdą roślinką w Królewskich Ogrodach Botanicznych w Kew. Jest to jednocześnie placówka naukowa i edukacyjna o międzynarodowym znaczeniu w zakresie badań botanicznych, zatrudniająca około 700 pracowników. Kew Gardens to liczne pracownie naukowe, biblioteka, jedno z największych herbariów na świecie. Wbrew temu, że jest to praktycznie na obrzeżach miasta, nie bylo tam dużo ludzi. spokojnie można było i poleżec na trawie i w spokoju pokłonić się każdej roślince i obfotografować wszystkie czy odpoczać. Najlepsza i tak była kolekcja kaktusów… wow. Chcialo by się zgarnąć choć jakieś „zaszczepki”.

Białe klify w Dover

Białe klify w Dover

8. Spojrzeć w stronę Francji znad białych klifów w Dover. Nie ukrywam, że była to pierwsza rzecz do zobaczenia na mojej liście, jaka sporzadziłam jadąc na podóbj Wlk. Brytani. No i nie zawiodłam się. Nieprawdopodobnie pięknie… te biale klify ciągnące się kilometrami, ciemne morze, zielona trawa… przepiękna kompozycja barw i formy. Można by tak spacerować tam i z powrotem. No więc urządzamy sobie długi spacer wzdłóż klifów, schodzimy na dół na kamienistą czarną plażę, to wspinamy się z porotem, to deszcz to słońce. Rewelacja. No i znów zaskakujący brak tłumów. Naprawdę warto :)

Termin: sierpień 2012
Czas: 14 dni
Ekipa: Ania, Goł