Obrazy malowane przez sztuczną inteligencję

rowerowe pielgrzymowanie na Jasną Górę

Tak człowiek jeździ tu i tam, byle dalej, byle w przód, byle przygoda, byle spakować plecak, byle wystawić twarz do słońca, na deszcz i wiatrem rozczesać włosy…. I to jest super! Zaczęłam zastanawiać czym sobie zasłużyłam tam na Górze, że tyle pięknych miejsc na ziemi mogłam zobaczyć, tyle dobrych ludzi spotkać na swojej drodze, tyle przeżyć, doświadczyć, tyle razy się zachwycić i tylko piękne wspomnienia. Chciałam podziękować za To… a jakże piękniej wyrazić swoją wdzięczność niż pielgrzymując?

DSC_0079

A że od dwóch lat po głowie chodził pomysł pielgrzymki na Jasną Górę wiec wszystko ułożyło się w doskonały plan. Ekipa zebrała się zacna – bo dwie płcie piękne, a do tego silne (Madzia i ja). Dętki napompowane, mapa zabrana w skali 1: 1 mln (taaa….nie ma to jak dobra mapa), sakwy spakowane i można ruszać. Organizacja i logistyka bardzo radosna i pełna wiary, ze będzie dobrze :)

DSC_0096

Dzień pierwszy: Rzeszów – Ocieka (42 km)

Prosto z pracy k. 17:00 wsiadamy na rowery i obieramy odpowiedni azymut z Rzeszowa na Częstochową. Najbliższe 10 km mamy obczaskane więc wiemy jak jechać… no a po tym robimy przerwę dłuższą pod sklepem… no bo obie bez obiadu i głodne, trzeba spojrzeć na mapę i zobaczyć w którą to stronę mamy jechać. Wygląda na to ze daleko dziś nie zajedziemy :) Ale to przecież nie o pospiech chodzi… droga już jest celem :) Ruszamy spod sklepu i jedziemy w odpowiednim kierunku (i zwrot też był dobry). Jak już słońce zaczyna zachodzić znajdujemy kolejny sklep gdzie zaopatrujemy się na kolacje i na śniadanie i jedziemy szukać perspektywnego miejsca na namiot. Samo się znalazło… ot pojawiło się na naszej drodze. Piękny brzozowy zagajnik gdzieś w polach. Puszka ananasów na kolację i zasypiamy snem spokojnego.

DSC_0105DSC_0171Dzień drugi: Ocieka – Pińczów (120 km)

Rano wstajemy razem z pianiem koguta (ale on chyba też zaspał bo już było po 8:00), śniadanko na zimno (bo kuchenka nie zadziałała) i ruszamy w drogę radośnie. Staramy się omijać główne drogi i wybieramy taką ładniejszą boczną… po kilku kilometrach okazuje się, ze przejeżdżamy obok kościoła, który mijałyśmy dnia poprzedniego :) hehe coś poszło nie tak. Absolutnie nei zrażone tym faktem, dalej obieramy takie boczne drogi, polne, szutrowe, byle dalej od asfaltu i ruchu samochodów. Nie wiem jakim cudem przez całą drogę do Częstochowy udawało się znajdować takie właśnie drogi przez pola, łąki i lasy. Nieprawdopodobne. Najpiękniejszy był chyba bór sosnowy z wrzosowiskami… ojj… jak tam było pęknie! Gdyby nie głód który nie pozwolił jednak tutaj zostać, to zapewne byśmy zostały:) Na rozwidleniu dróg, jeśli był do wybory asfalt alb polna droga wybierałyśmy zgodnie tą polną, albo przynajmniej szutrową. Przez te wszystkie bezkresy udało się zachować odpowiedni azymut toż to prawie nei możliwe. A jednak! Tego dnia zjeżdżamy do Buska Zdroju żeby zjeść jakiś obiad (bo kuchenka nie działa dalej), trafiamy na olbrzymi obiad dnia za 11 zł. Ledwo możemy się ruszyć po nim… a co dopiero wsiąść na rower i pedałować. Ale wyjeżdżamy z miasta i rozglądamy się już za miejscem na namiot. Skręcamy w polną drogę, potem w leśną, potem na ścieżkę potem w zagajnik i już super miejsce. Sen przyszedł szybko. Piękny dzień. Piękna droga.

DSC_0169 DSC_0180Dzień trzeci: Pińczów – Zawada Pilicka (80 km)

Koguty rano nie pieją, ale budzimy się koło 7, śniadanko i ruszamy w drogę. Tego dnia coś mamy mniej sił, ale jedziemy na przód. Trochę asfaltem ale takim mało ruchliwym mijamy uprawy mięty (oczywiście trochę zbieramy dla siebie), mijamy (nie obojętnie) drzewa uginające się od mirabelek i tak sobie jedziemy. W południe mamy dłuższa przerwę bo coś bardzo gorąco było, potem kolejna przerwa bo byłyśmy głodne, potem byłyśmy zmęczone, potem było fajne miejsce do zatrzymania się… Piękna sprawa. Cały czas przerwy, a jednak do przodu. Tak to można podróżować :) W związku z tym, że kolejny dzień miał być już wjazdem na Jasną Górę to pasowało się trochę ogarnąć z tego kurzu i potu… więc rozglądamy się za miejscem biwakowym gdzieś koło rzeczki… i takie się znajduje. Rzeczka gdzieś pośród pól, niedaleko torów kolejowych, bardzo mała, chyba na 2 metry, głęboka na 0,5 metra… ale krystalicznie czysta ;) Kąpiel odchodzi na całego. Oj jak dobrze. Namiot rozłożony już czekał na nas zamaskowany w lesie. Rozwiesiłyśmy pranie na drzewach i sen spokojny spłynął.

Dzień czwarty: Zawada Pilicka – Częstochowa (60 km)
W nocy padał deszcz, a więc całe nasze pranie nie wyschło, a rzeczy które miały się przewietrzyć przez noc zamokły. Wszystko więc było mokre. No ale cóż. Mogło być gorzej. Rano łapie nas deszcz więc szukamy schronienia na przystanku gdzie zjadamy resztki jedzenia. Jak trochę przestało to jedziemy do pierwszego sklepu, kupujemy co nieco słodkiego, Pani nam daje wrzątek i zaparzamy kawę i tak się rozkoszujemy porankiem :) Pan pod sklepem wzruszony naszą pielgrzymką kupuje nam za ostatni grosz (jaki miał na kacowe piwko) dwie czekolady. Ehhh… Ruszamy w drogę. Przez pola i łąki jedziemy do Czatachowej – pustelni o. Daniela gdzie tak naprawdę chciałyśmy dojechać. Siedzimy tu trochę ale nie długo, bo jeszcze tu chcemy na noc wrócić dzisiaj. Jeszcze kolejna osoba patrzy na nas i się nadziwić nei może że na takich „komunijnych” rowerach dojechałyśmy taki kawał drogi… że chyba musiałyśmy sercem jechać a nie na tych rowerach :) Jedziemy na Olsztyn, gdzie podziwiamy zamek ze szlaku Orlich Gniazd, ale tylko z zewnątrz i jedziemy na Jasną Górę. SAMSUNG CAMERA PICTURESW Częstochowej włączam gpsa w telefonie… bo ciężko by było trafić z nasza mapą :) Faktycznie te ostatnie górki jury krakowsko – częstochowskiej dały nam się we znaki. Wjeżdżamy już ostatkiem sił ale z takim uśmiechem i radością, że szok! Dałyśmy radę. Dojechałyśmy! Pięknie! Spotykamy się tutaj z dobrym człowiekiem (Zdzisław, dziękuję ze po nas przyjechałeś!)  Każdy z tym co ma w sercu i duszy poszedł do Matki!  Wszak po to tu przyjechaliśmy :)
Na noc wracamy do Czatachowej… a tam…. to już inna historia…. Też piękna :)  potem zwiedzanie zamków na Szlaku Orlich Gniazd, Pustynia Błędowska… i czas powrotu :)

Termin: sierpień 2015
Czas: 4 dni
Ekipa; Madzia, Goł
Trasa: Rzeszów – Częstochowa