Spośród wszystkich moich znajomych, którzy byli i wrócili z Gruzji nie było nawet jednego, który by nie był zachwycony tym krajem! No więc ileż można było czekać żeby samemu to ...
Tak człowiek jeździ tu i tam, byle dalej, byle w przód, byle przygoda, byle spakować plecak, byle wystawić twarz do słońca, na deszcz i wiatrem rozczesać włosy…. I to jest ...
To, że Nowy Rok zostanie przywitany na szczycie jakiejś góry nie podlegało wątpliwościom, pytanie tylko która to będzie góra – każdy wybór byłby wyśmienity. Ponieważ dawno nas nie było na Babiej Górze, do tego było nas trzy baby , więc długo się nie zastanawiając obieramy azymut i jedziemy. Ponieważ dysponujemy tylko weekendem, wyruszamy w sobotę przed świtem, by jeszcze tego samego dnia stanąć na Diablaku. Wszystko idzie sprawnie, szlak przetarty, nawet kilku turystów mijamy mimo iż jest to godzina bardzo wczesno poranna po Sylwestrze. Na Babiej Górze jesteśmy dużo przed południem, mgła przysłania nam wszystkie widoki ale radość wielka.
W drodze na Babią
Na szczycie Diablaka (1725 m n.p.m.)
Urządzamy sobie serię niekończących się skoków w dal z murku. Schodzimy (a miejscami zjeżdżamy na karimacie) do Markowych Szczawin gdzie zostajemy na nocleg. Turystów nie ma za wielu, już się porozjeżdżali. Spędzamy bardzo sympatyczny wieczór. Rano wychodzimy na Babią jeszcze raz, w nadziei na inne widoki, ale nie zmieniły się od wczoraj – nie mniej jednak jest pięknie i nawet słońce próbuje przedrzeć się przez chmury pewnie specjalnie dla nas.
Drugie podejście na Diablaka
Termin 1-2/01/2011
Czas: 2 dni
Ekipa: Madzia, Em, Goł
Trasa: dzień 1: Krowiarki – Markowe Szczawiny – Babia Góra – Markowe Szczawiny dzień 2: Markowe Szczawiny – Babia Góra – Zawoja