Biegiem po Pradze
Czy mając równe pięć godzin pomiędzy lądowaniem a startem w Pradze, warto ruszać się wogóle z lotniska i próbować zwiedzić to potężne miasto? Ano nie wiadomo, ale dopóki człowiek by nie sprobował to by nie wiedział i by się pewnie dalej zastanawial czy warto by było… no więc łapiemy z lotniska jakiś autobus, potem wskakujemy do metra i wysiadamy praktycznie w centrum. Mamy wszak 3 bite godziny na próbę zwiedzenia Pragi. Kierujemy się wąskimi uliczkami na Most Karola… widziany z daleka wygląda na prawdę ciekawie i obiecująco.
Na moście okazuje się wręcz pusto, nie ma prawie wogóle ludzi (co podobno jest rzadkością jak sie poźniej dowiadujemy), więc swobodnie biegamy po moście robiąc sobie zdjęcia z kolejnymi figurami. Na moście spędzamy chyba jedną godzinę, ale wciąż mamy w zapasie jeszcze dwie. Nie tracąc czasu siadamy spokojnie na ławce i zajadamy się bułką z jogurtem z widokiem na Hradczany… patrzymy się na siebie i stwierdzamy, że nei ma się zastanawiać i mimo iż pod górkę, praktycznie biegniemy by miec ta możliwość ujrzenia panoramy miasta. No i warto było bez wątpienia.
Piękny widok wokoło, do tegu udaje nam się wejść do środka pięknej gotyckiej Katedry pod wezwaniem świętych Wita, Wacława i Wojciecha. Jest ona historycznym panteonem narodowym narodu czeskiego, spoczywają tam władcy Czech i przechowywane są insygnia koronacyjne królów czeskich. Delektujemy się pięknym widokiem, cudowną pogodą i ruszamy w dół aby zdążyć jeszcze na lot. Ten krótki pobyt potwierdził, że trzeba kiedyś przyjechać tu na spokojnie, choć na weekend i zakosztować Pragi nocą. Ale wniosek jest taki, że się da.
Ekipa: Monia, Goł